Z dedykacją dla Pauline Comello
Od kilku dni siedzę przerażona na szpitalnym łóżkiem Leona i boje się o niego, ale też o siebie bo ciągle nie wiem kto jest XXX. Ostatnio o dziwo się nie odzywało, jednak nie sądzę by sobie odpuściło. Bo w końcu mi wpakowało Leosia do szpitala. Spojrzałam z troską na mojego chłopaka. Zaczęłam nucić piosenkę, która niedawno wpadła mi do głowy:Y hoy tal vez sea el
Momento exacto
Para saltar tomados
De la mano
Oczy Leośka powoli zaczęły się otwierać i już po chwili mogłam ujrzeć jego cudowne szmaragdy. Mój ukochany usiadł na łóżku i spojrzał na mnie uśmiechnięty. Dotknął mojego policzka i starł resztki makijażu rozmazanego od łez. Powoli wstałam z krzesła i pobiegłam po pielęgniarkę. Kiedy kobieta przyszła ze mną do pomieszczenia, zbadała mojego partnera i powiedziała, że może dziś wyjść. Uśmiechnęliśmy się do siebie na wzajem, po czym Leon się ubrał, wziął torbę i razem wyszliśmy ze szpitala. Pojechaliśmy samochodem do jego Pent Housa i weszliśmy na górę całując się. Tak za nim tęskniłam i pragnęliśmy tego oboje.
Oderwałam się od niego i powiedziałam:
-Kochanie, muszę Ci powiedzieć dużo ważnych rzeczy, zresztą ty też-oznajmiłam i pociągnęłam go za rękę na skórzaną sofę.
-Podejrzewam, że wiem, kto mógł cię zaatakować-powiedziałam wystraszona i wtuliłam się na myśl o Leonie w kałuży krwi.
-Spokojnie, kotku już jestem i nigdy nie odejdę, nigdy-powiedział i mocno otulił mnie swoimi silnymi ramionami.
-Więc w dniu Twojego wypadku dostałam SMS-powiedziałam i pokazałam wiadomość mojemu ukochanemu.
-Od dziś nie wychodzisz z domu-powiedział zdecydowany szatyn. Co on myśli, że będzie mi stawiał warunki. Jestem dorosła i wiem co robię. Leon nie ma jeszcze na utrzymaniu małej dziewczynki. Może kiedyś rodzina, dom, dzieci i małżeństwo aż do śmierci.
-Leoś, chciałbyś mieć ze mną dzieci?-zapytałam ciekawa swojego chłopaka. Leon zdziwił się lekko i uśmiechnął
-Chciałbym Violu. Jesteś miłościom mojego życia, ale chyba na razie jesteśmy trochę za młodzi-odpowiedział nadal uśmiechnięty szatyn po czym mnie pocałował.
-Ok, wracając do tematu rozmowy co robimy z XXX?-zapytałam na poważnie.
-Może wyjedźmy na jakieś trzy tygodnie. Sami, będziemy mogli zaszaleć-Leon zabawnie poruszył brwiami, a ja się zaśmiałam.
-Ok to może w ciepłe kraje-powiedziałam uśmiechnięta do mojego chłopaka. On tylko sięgnął po komputer i zarezerwował lot na bezludną wyspę na Hawajach(od aut. Może ona nie istnieć bo nie miałam co wymyśleć)
-Eeee, Leoś gdzie będziemy tam mieszkać?-zapytałam zmieszana.
-Kupiłem tam kiedyś jedyny dom jaki tam stał i jest ogromny więc się pomieścimy-powiedział zadowolony Leon i pocałował mnie delikatnie.
-Pakuj się, lot mamy za trzy godziny-uśmiechnął się do mnie poszedł do kuchni. Ja tylko wytrzeszczyłam na niego oczy i szybko pobiegłam się spakować. Równo za dwie godziny zjawiłam się w salonie z walizką i czekałam na Leona. Po chwili mój chłopak zjawił się obok mnie z bagażem. Pojechaliśmy na lotnisko, załatwiliśmy wszystkie sprawy i wylecieliśmy, żeby uciec od XXX.
(Niestety oni nie wiedzą jeszcze jakie tam grozi im niebezpieczeństwo)